Przyjechał do nas w strasznym stanie psychicznym. Strach, przerażenie, bezruch i drżenie.
Nie można go było namówić na wyjście z budy. Sikał na widok człowieka, a przy każdym zbliżeniu kładł się i czołgał.
W klinice nazwali go Kłapouchy. Powiedzieli, że musiał być bity i dręczony.
Jest już bezpieczny. Wczoraj posiedziałam z nim dłużej. Trochę na siłę wyciągnęłam z budy. Potem pociągnęłam poza hotelik. I nagle stał się cud. Wstał i poszliśmy. Bałam się spojrzeć aby go nie zapeszyć. Przeszedł cały spacer i wrócił do budy. Dostał przysmaki. Uśmiechał się. Będzie dobrze !!!
Mam nadzieję, że powtórzymy to znowu i znowu, aż stanie się zupełnie spokojnym i szczęśliwym psem, a spacery będą największą przyjemnością. Zabiorę go na długi, słoneczny spacer do pięknego lasu przy hoteliku.
To wyjątkowy, cudowny, najlepszy na świecie pies.
Kłapouchy vel Nobel
Ta treść jest dostępna w następujących językach: polski niemiecki