Bulik, mój podopieczny z Palucha, już nie jest w schronisku!
Jedno co wiem dziś na pewno – jest bardzo szczęśliwy. A ja jestem niezmiernie szczęśliwa razem z Nim. Dziękuję Wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Przez ostatnie 3 lata gdy już nie odwiedzałam schroniska i Bulika wciąż o Nim myślałam. Innych podopiecznych pozabierałam wcześniej, on czekał i czekał…Gdy przybył do schroniska był uroczym, przyjaznym szczeniakiem. Z biegiem czasu zyskał złą sławę – rozrabiaki i agresora. Wyprowadzałam go, ale 15 minut spaceru na tydzień w nerwach, pośpiechu, pod presją czasu dawały mu tylko przyjemność. Nie dały mu socjalizacji i ogłady. Pozostał niesforny, nieułożony, sfrustrowany. Nie mógł liczyć na pomoc behawiorysty. Bałam się, że spotka go los innego mojego podopiecznego – Lakiego, skazanego na eutanazję, przed którą uratowaliśmy go niemal w ostatniej chwili… Obecnie to pies przytulanka, kochany, dobry i szczęśliwy.
Przeraźliwe szczekanie pobudzonych psów w schroniskowych klatkach doprowadzało Bulika do szewskiej pasji. Wpadał w duże pobudzenie i agresję. Nienawidził klatki, krat, schroniska, nieszczęśliwych, rozwrzeszczanych towarzyszy niedoli, otaczającej go złej schroniskowej aury. Nigdy jednak nie wykazywał agresji do ludzi. Myślę, że to uratowało mu życie. No i to, że znaleźli się tacy Wolontariusze, którzy zajęli się nim po moim odejściu.
Gorąco dziękuję Wolontariuszom, dzięki Wam przetrwał a przede wszystkim dziękuję Mai i Krzysztofowi za zabranie go ze schroniska i danie mu szansy na lepsze życie.
Dziś odwiedziłam Bulika w hotelu. Niestety zapomniałam aparatu, więc pokażę tylko pierwsze zdjęcia, z dnia przybycia, przesłane przez Maję. Poniżej znajduje się link do filmiku. Obejrzyjcie koniecznie.
Przed nimi dużo pracy i niepewności czy się uda naprawić to co zepsuło schronisko przez 5 długich lat. Czy kiedyś znajdzie się w prawdziwym domu, u boku swojego Pana, kochającego go z całych sił tak jak my go kochamy…
Prosimy Was o pomoc.
Ta treść jest dostępna w następujących językach: polski