Brendę zawieźliśmy wczoraj do domu, a przybył do nas Jelly.
Tak to jest w naszej misji. Jedne odchodzą i żegnamy je z łezką w oku, inne przychodzą, otaczamy je najlepszą opieką i szykujemy je do adopcji.
Najbardziej przykre jest, gdy znajdujemy dobry dom, a adopcja kończy się porażką…Porażką okazała się adopcja Ginger, suni bez wad.
Przygarnięta do domu z ogrodem przez rodziców wolontariuszki, która się w niej zakochała i… Wydawało się, że dom marzeń. Nie był takim. Z powodu nieszczelnego ogrodzenia sunia wychodziła z ogrodu i było to powodem oddania po 2 dniach, ze łzami w oczach.
A oto zdjęcia szczęściary Brendy, która to szczęście doceni dopiero „za chwilę” gdy się zadomowi.
Popatrzcie na Jellego, przerażonego psiaka ze schroniska, o którym wolontariuszka napisała:
„To taka bieda jakich malo…
Jego zycie to jeden wielki koszmar i dramat..
Tak mlody, jeszcze dzieciak a tak skrzywdzony…”
Ta treść jest dostępna w następujących językach: polski