Biszkopcik z Zalesia Górnego – szczęśliwy pies a jednak…
Ten przemiły psiak jest dobrze znany mieszkańcom Zalesia. Często widzimy go jak przechodzi przez ruchliwą szosę prowadzącą z Zalesia do Ustanowa, na wysokości klasztoru, przy bramie. To jeszcze nie byłoby najgorsze, ale on lubi stać na środku ulicy…
1 kwietnia zatrzymałam samochód gdyż był o krok od najgorszego. Razem z przemiłą Panią usiłowałyśmy wziąć na smycz psiaka, ale on uciekał z jednej strony na drugą ruchliwej ulicy. Ciężarówki, autobusy, prywatne samochody jechały jeden za drugim, trąbiły i hamowały. W końcu udało nam się go przepędzić w głąb osiedla. Na jak długo?
Akurat przejeżdżał radiowóz i sympatyczni policjanci obiecali zająć się sprawą i odwiedzić klasztor. Dowiedzieli się tego co my. Wcześniej była tu straż miejska. Po jej wizycie przez dwa tygodnie Biszkopcik nie był widywany.
Piesek był wyrzucony jako mały szczeniak na terenie klasztoru. Zakonnice zajęły się nim, ale kolejni księża zarządzający już nie mieli pozytywnego stosunku do podrzutka. Znaleziono mu dom na pobliskim osiedlu. Dobry dom, a jednak jest problem. Gdy właściciele jadą do pracy on wychodzi na obchód osiedla i niestety na ulicę. Tu grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, ale także stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi podróżujących samochodami.
Dzięki pomocy zakonnic udało się zapiąć obrożę i smycz i umieścić pieska w kojcu. Do skrzynki wrzuciliśmy właścicielom prośbę o kontakt. Niestety nikt się z nami nie skontaktował, a właściciel odebrał psiaka z klasztoru kolejnego dnia oburzony, że ktoś ingeruje w jego prywatne sprawy. Powiedział, że pies może chodzić gdzie chce, a kierowcy niech zwalniają.
Oto Biszkopcik, przemiły, kochany, zadbany, ale w niebezpieczeństwie. Sytuacja patowa.
Ta treść jest dostępna w następujących językach: polski