Upały dla zwierząt są trudne, niektórzy mówią, że trudniejsze niż mrozy.

Właśnie wróciłam z urlopu na Mazurach. Oprócz zachwytu nad tą uroczą krainą nie opuszczał mnie smutek, gdy widziałam cierpiące zwierzęta. Starałam się interweniować.
Na jednej z wycieczek rowerowych zobaczyłam smutny widok: pole pszenicy i ziemniaków i samotna, rozwalająca się buda…

Przy budzie pies, duży owczarek w piekącym słońcu. 35 stopni…

Pojechałam do pobliskiego domu i ustaliłam właścicieli. Ci byli zdziwieni moją interwencją. Przecież dostaje wodę i jedzenie, nikt go nie bije.

Po dłuższej rozmowie Pani obiecała mi, że w dzień będzie zabierać psa na posesję, w zacienione miejsce. Oczywiście na łańcuch… Pies musi pilnować plony przed dzikami.

Na drugi dzień pojechałam odwiedzić bidaka. Psa nie było przy budzie na polu. Natomiast jego właścicielka wyszła do mnie. Była bardzo miła. Dziękowała, że uświadomiłam jej sytuację psa. W ferworze ciężkiej pracy umknęło jej, że nie było mu dobrze.

Zrobiłam zdjęcia, ale obiecałam, że ich nie opublikuję. Ja dotrzymam obietnicy. Mam nadzieję, że właścicielka psa też.

 

Ta treść jest dostępna w następujących językach: polski

Polub nas na Facebooku

Polub nasz profil i pomóż znajdować nowe domy dla naszych podopiecznych :) Każdy nowy fan to szansa na znalezienie opiekunów adopcyjnych, wolontariuszy i realną pomoc bezdomnym zwierzętom.